Ogrodniczki - nieodzownie kojarzą mi się z dzieciństwem, kiedy mama na siłę ubierała mnie w nie do przedszkola, a później do szkoły. Były wręcz przeze mnie znienawidzone. Dziś powracają, a każda fashionistka chce je koniecznie mieć w swojej szafie. Tym razem zachwyciły i mnie. Są dość problematyczne, chociażby ze względu na to, że zły dobór dodatków może spowodować nazywany przeze mnie look "rolnika". Obecnie znajdziemy w sklepach różne ich kroje, długość czy materiał z jakiego są wykonane. Mnie najbardziej przekonują te krótkie dżinsowe. Natomiast jeśli miałabym wybrać tę dłuższą ich wersję, z pewnością świetnym zrównoważeniem tych dość ciężkich spodni, byłyby zgrabne sandałki na szpilce i kobieca biżuteria.
Sklepy, szczególnie sieciówki, proponują nam różne różniste fasony i materiały ogrodniczek. Zrobiłam mały rekonesans i wybrałam kilka według mnie najfajniejszych wersji.
Jak już wcześniej wspomniałam, najbardziej do gustu przypadła mi krótka wersja ogrodniczek. Początkowo totalnie zostałam zauroczona przez te z Pull&Bear. Z trudem powstrzymałam się przed ich kupnem i... bardzo dobrze! W rezultacie wymarzoną parę znalazłam w second handzie za całe 14 zł!
A Wy co sądzicie o obecnej modzie na ogrodniczki? Są dla Was, tak jak i dla mnie wspomnieniem dzieciństwa?
Całuję.
P.S. Od jakiegoś czasu brakuje aparatu do sfotografowania stylizacji, ale mam nadzieję, że niedługo znajdzie się dobra dusza, która mi w tym pomoże. Czekajcie cierpliwie.